Historia matki dwóch urwisów, która ma wyrzuty sumienia z powodu jej wybuchowego charakteru
Kiedy rodzimy dziecko obiecujemy sobie, że będziemy przykładnymi, kochającymi i cierpliwymi mamami, które w chwilach złości będą tłumaczyć, a nie krzyczeć. Rzeczywistość nie jest jednak usłana różami i czasem puszczają nam nerwy, nawet w stosunku do własnych dzieci. Posłuchajcie dziś historii Agi, która napisała do mnie ostatnio.
————————————————————————————————–
„Moje dzieci były wyczekane i upragnione. Pierwszy urodził się Wojtuś, półtora roku później Antoś. Będąc w ciąży czytałam mnóstwo poradników jak należy wychowywać dzieci, aby wyrosły na mądre, wartościowe i pewne siebie osoby. Wiedziałam też, że nigdy nie będę na nich krzyczeć, ani tym bardziej bić. Moi rodzice mieli nieco inne poglądy na ten temat i niejednokrotnie dostawałam lanie. Byłam więc posłusznym, ale nieco zastraszonym dzieckiem i takiego dzieciństwa chciałam oszczędzić moim chłopcom.
Obserwując matki krzyczące na swoje maluchy, szarpiące je za ręce czy stosujące szantaż emocjonalny miałam w głowie jedną myśl: PATOLOGIA. Obiecywałam sobie, że ja taka nigdy nie będę. Niestety Aniu – stałam się jedną z nich…
Na początku szło mi świetnie. Kiedy moi chłopcy wpadali w złość, tłumaczyłam im na wszelkie sposoby, że źle robią. Kryzys zaczął się po jakichś 3 latach od ich narodzin. Uznałam, że chłopcy są już na tyle duzi, by zacząć dbać o porządek w swoim pokoju. Uczyłam ich odkładania zabawek na miejsce i układania ubrań w swoich szafach. Któregoś dnia, kiedy zmęczona wróciłam z pracy i po raz setny zobaczyłam stertę zabawek na środku pokoju i brudne ubrania pod łóżkiem, nie wytrzymałam. Wpadłam w szał. Krzyczałam na nich, zarzucając im, że są brudasami jak ich tatuś, że nie szanują mojej pracy i gdzieś mają zasady, które ustaliliśmy. Kiedy skończyłam, Wojtuś stał jak wryty, a Antoś zaczął płakać. Obaj nie wiedzieli co się dzieje. Ja, zawsze spokojna, opanowana, wydarłam się na nich jak lwica. Widząc ich zdezorientowane miny zaczęłam płakać razem z nimi. Obiecałam sobie, że to był pierwszy i ostatni raz, kiedy tak się zachowałam. Że nauczę się kontrolować swój gniew, byleby tylko nie podnosić głosu.
Nie udało się. Tego typu sytuacje powtarzały się jeszcze wiele razy. Zdarzało mi się nawet nimi potrząsnąć. Zawsze schemat jest ten sam. Narastanie złości, wybuch, chwilowa ulga, wyrzuty sumienia i obiecywanie, że więcej tego nie zrobię.
Ostatnia sytuacja miała miejsce miesiąc temu. Szykowałam chłopaków do przedszkola. Jak zawsze, rano na wszystko brakuje nam czasu. Wojtek nie miał chęci się ubierać, jak na złość strasznie się ociągał. Upominałam go kilka razy, patrząc co chwila na zegarek i pomagając ubierać się Antkowi. W końcu nie wytrzymałam, szarpnęłam go za rękę i siłą ubrałam. Wojtek wpadł w histerię, położył się na podłodze i zaczął tupać nogami. To jeszcze bardziej mnie utwierdziło w przekonaniu, że powinnam na niego krzyknąć:
„Co ty sobie wyobrażasz gnoju! Że ja będę znosić te twoje humorki? Podnoś się natychmiast z tej podłogi, bo jak nie to nie ręczę za siebie”.
Chwilę później pożałowałam swoich słów. Nie dość, że na nich krzyczę, to jeszcze grożę, że ich uderzę. Boże co ze mnie za matka…
Aniu, zawiodłam. Zwiodłam jako matka, nie radzę sobie z własnymi emocjami. Boję się, że moje dzieci będą w przyszłości zachowywać się tak samo. Tymczasem ja kompletnie straciłam do nich cierpliwość.”
————————————————————————————————–
Nasza kultura kreuje wizerunek idealnej Matki Polki – OAZY SPOKOJU. Większość z nas oczekuje więc, że będziemy dawać przykład dzieciom jak należy radzić sobie ze złymi emocjami. Tymczasem krzyczymy, bo jesteśmy zmęczone i sfrustrowane, zwłaszcza jeśli wszystko jest na naszej głowie.
Choć te wszystkie zachowania z pewnością nie są godne naśladowania, pamiętajmy, że miłość wcale nie wyklucza złości. To negatywne uczucie zawsze będzie pojawiać się w relacji z drugą osobą, nawet jeśli będzie nią nasze dziecko. Nauczmy się jednak przyznawać do własnych słabości, przepraszać. Rozmawiajmy z naszymi dziećmi, tłumaczmy im skąd wzięły się w nas takie emocje i jak należy sobie z nimi radzić.
A jak Ty sobie radzisz z emocjami?
Jesteśmy tylko ludźmi. Ja też miałam kilka słabszym momentów i te wyrzuty sumienia. Znam to.