Historia Joanny.
Miał być ostatni kieliszek. Wczoraj. Dzisiaj tylko jeden drink na uspokojenie po ciężkiej pracy. W następnym weekend mamy imieniny u wujka. Znów chłopaki pójdą w tango, a Marek razem z nimi. Znów będę go ciągnęła pijanego po schodach, a sąsiedzi będą tylko kiwali głowami ze zrozumieniem.
Podejrzewam, że mój mąż jest alkoholikiem. Podejrzewam, że nie potrafi przestać.
Ostatnio jak sprzątałam pranie znalazłam pustą butelkę ukrytą w szufladzie z bluzami. Zaskoczyło mnie to. Zaczęłam zaglądać do innych szafek. Za łóżkiem była druga. W koszu pod biurkiem trzecia, zawinięta w papiery. W marynarce znalazłam „małpkę”. Też pustą. Aż usiadłam z wrażenia. Nie wiem co o tym myśleć. Czy mój mąż naprawdę ma problem z piciem?
Gdy wrócił z pracy zapytałam go o to wszystko, poprosiłam o wyjaśnienia, ale zbył mnie jakimś dowcipem. Niby zażartował, że jestem aniołem stróżem. Że dobrze, że ma taką żonę co go pilnuje. W którymś momencie nawet zasugerowałam, że może czas na jakieś leczenie, terapię… Że powiemy, że wyjechał na urlop, nikt się nie dowie. Nie powiem moim rodzicom, bo oni mają go za bardzo porządnego męża.
Ale nie powiedział nic więcej. Nalał sobie drinka i zniknął w gabinecie, mówiąc że ma sporo pracy i coś będzie kończył na jutro. Nie wiem o której poszedł spać i czy w ogóle się kładł. Rano usłyszałam prysznic i trzaśnięcie drzwi. I tyle z poważnej rozmowy. Powinnam się o niego martwić?
Zaczynało się niewinnie. Marek był zawsze imprezowy, poznaliśmy się na jakiejś parapetówce u znajomych. Przystojniak, wysoki blondyn, rzucający na prawo i lewo dowcipami. Od razu mi wpadł w oko. Fakt, oboje nie wylewaliśmy wtedy za kołnierz. Jak człowiek jest młody to musi się wyszaleć.
Szybko zostaliśmy parą. Marek mi imponował. Błyskotliwy, przebojowy, błyskawicznie robił karierę i awansował. Ja zadowalałam się posadą w urzędzie, a potem jak się okazało, że jestem w ciąży to zostawiałam ją i zajęłam się domem.
Mój mąż zapewniał mi wszystko, miał doskonale płatną pracę, nic nam nie brakowało. To, że wieczorem robił sobie drinka czy dwa nie przeszkadzało mi. No bo co miało mi przeszkadzać? W pracy miał stres, spotkania, ważne projekty, więc wieczorami musiał odreagować. Nic zaskakującego.
Czasami zdarzało mu się wrócić pijanym z imprez firmowych, ale przecież to też nic nadzwyczajnego. Wiadomo co się wyprawia na takich spotkaniach! Tak samo jak spotkał kolegów ze szkoły. To nie było nic dziwnego w tym, że się napił. Wszyscy wokoło pili. Nie było imprezy bez alkoholu.
Zaczęłam się niepokoić, gdy nie wrócił na noc. Raz tłumaczył się, że się zasiedział; raz, że nocował u kolegi. Jakoś nie chciało mi się w to wierzyć. To wtedy zaczęłam się baczniej przyglądać jak się zachowuje i czy nie przesadza z procentami. Uspokoił mnie mówiąc, że jak chce to nie będzie pił przez jakiś czas. I faktycznie nie pił. Przynajmniej wtedy jak go widziałam. Być może to uśpiło moją czujność? Wierzyłam, że jak będzie chciał to zrezygnuje. Teraz myślę, że mnie oszukiwał. Że pił, ale w pracy lub w nocy, gdy już spałam. Zresztą miałam wtedy na głowie końcówkę ciąży więc skupiałam się głównie na sobie i dziecku.
Teraz Tymek ma 2 lata a ja mam wrażenie, że jest już za późno. Mój mąż nie dopuszcza do siebie informacji, że może mieć problem z alkoholem.
Wszyscy piją kochana – tak mi odpowiedział, jak mu mówiłam, że trochę przesadza. – Nie da się funkcjonować na maxa bez możliwości odstresowania się. Drink wieczorem albo dwa to nie jest uzależnienie. To na lepsze spanie.
Czy ma rację? Może ja rzeczywiście przesadzam?
Zdarzyło mu się raz czy drugi zaspać do pracy, ale jest menedżerem to może sobie pozwolić na spóźnienia. Kilka razy musiałam go ciągnąć po schodach, bo był tak zamroczony, że nie potrafił utrzymać pionu. Kiedyś zadzwonił w środku nocy i kazał po siebie przyjechać. Bełkotał, był nieźle wstawiony. Odmówiłam, powiedziałam, że nie zostawię dziecka samego. Rano nic nie pamiętał, a jak mu opowiedziałam to zbagatelizował to. Powiedział, że powinnam się cieszyć że dzwoni do żony, bo to znaczy że mi ufa. Jakoś mnie to nie pocieszyło.
Ostatnio zagadała do mnie sąsiadka pytając dyskretne czy Marek nie ma problemu z alkoholem. Popatrzyłam na nią jakby oszalała. KTO, MÓJ MAREK? Mówiła, że widziała go niedawno w knajpie z kolegami, ostro drinkowali. Powiedziałam jej żeby nie wtykała nosa w nieswoje sprawy, ale jakieś ziarno niepokoju zostało zasiane.
Nie mam z kim pogadać. Nie wiem co robić. Co myśleć o tych wszystkich pustych butelkach? Jak zachować się, gdy znów wróci pijany? Boję się o synka. Nie chcę by Tymek wychowywał się z ojcem pijakiem. Na razie Marek nie jest agresywny, ale jak zacznie być?
Oglądałam ostatnio reportaż o ludziach z syndromem dorosłych dzieci alkoholików. Wstrząsający. Boję się co stanie się dalej. Może przesadzam i faktycznie kilka drinków wieczorem to nie powód do paniki?
A Ty co o tym sądzisz?
U mnie ten sam problem. Codziennie piwo i do tego wódka 200 ml. Na początku nie zwracałam uwagi, ale miarka się przebrała. Kazdy dzień po pracy, każdy weekend nawet ze mną i dzieckiem nie moze byc trzeźwy. Zaczęłam stawiać warunki, juz na którymś etapie jego pijaństwa, a myślę o odejściu. On twierdzi, ze nie pije. Nawet na moich oczach to robi, a kiedy mnie zobaczy to się wypiera. Ślepa nie jestem. Znajduje butelki w piwnicy gdzie wiecznie przesiaduje po pracy i udaje że cos ma do roboty. Tam trzeba tylko napalic w piecu, bo mamy centralne i wrócić do domu. Siedzi tam do nocy.