Wywiad z Weroniką Rosati dodał mi odwagi

Historia Kasi.

Zdecydowałam się podzielić moją historią po ostatnim wywiadzie w Wysokich Obcasach. Dotychczas było mi wstyd, wydawało mi się, że sama sobie jestem winna. Teraz, po tym jak Weronika Rosati podzieliła się swoją historią, poczułam się inaczej. Jak widać przemoc domowa to nie jest tylko patologia w rodzinach alkoholików. Dotyka też osoby z wyższych sfer. Nawet celebrytów.

Moja historia może nie jest taka medialna jak Weroniki. Właściwie jest prosta. Zakochałam się w niewłaściwym facecie. To była miłość od pierwszego wejrzenia, grom z jasnego nieba. Przez wiele lat ignorowałam jego zachowania wskazujące na to, że lubi uderzyć. Że podkreśla to co mówi pięściami. Że nie znosi sprzeciwu.

Dzisiaj widzę jaka byłam ślepa. Dzisiaj, kiedy jest już za późno. Za późno, bo wczoraj mój mąż najpierw uderzył mnie, a potem próbował pobić naszego 7-letniego syna, który stanął w mojej obronie.

Mam dosyć. Nie wiem co robić. Jestem zagubiona. O siebie się nie boję. Boję się o dzieci.

Miało być tak pięknie. Ślub w najlepszej restauracji, kwiaty, serca nad stołami, doskonałe alkohole, wesele na prawie 200 osób. Długie, romantyczne spojrzenia w oczy. Zapewnienia o miłości, dozgonnej wierności. I kochanie, przychylę ci nieba. Teraz wiem jak to niebo wygląda. Jest piekłem strachu o to co stanie się jutro. Czy przypadkiem coś co zrobię albo nie zrobię nie spowoduje kolejnego ataku furii. Czy coś zrobię tak jak on chciał. Tak, niebo skończyło się w kilkanaście miesięcy po ślubie.

Mój mąż nie jest alkoholikiem, pochodzi z dobrej rodziny, skończył studia z wyróżnieniem. Pracuje jako ceniony specjalista w swojej dziedzinie. Jest lubiany, bo ma świetne poczucie humoru. Ludzie lubią z nim przebywać, śmieją się z jego dowcipów. Elokwentny, wygadany, w towarzystwie szarmancki wobec kobiet. W domu? Tyran i potwór. Potrafi przyczepić się o wszystko. O paproszki na podłodze. O niewypraną lub niewyprasowaną ulubioną koszulę. O jedynkę w dzienniczku Michasia. O zagięty róg zeszytu, nierówno napisane literki.

Dotychczas to ja obrywałam. Zaraz po ślubie usłyszałam, że teraz jestem JEGO żoną. Pomyślałam sobie: Ach jaki opiekuńczy! Zajmie się mną i będzie troskliwym mężem.

Myliłam się. To oznaczało, że jestem jego służącą, która ma spełniać zachcianki i nie podskakiwać.

Zaczęło się od przemocy słownej. Wiele osób to bagatelizuje. Ot, przygada czasem mąż żonie jakieś mocniejsze słowo. To jednak boli tak samo, a może nawet bardziej niż bicie. I często jest wstępem do bicia.

Ja regularnie słyszałam, że jestem głupia, nieatrakcyjna, jak można coś takiego na siebie włożyć i wyjść do ludzi, no wstyd normalnie. I że on musi się ze mną pokazywać w towarzystwie, jak ja wyglądam z tym makijażem. Jak małpa! Na spotkaniach miałam się nie odzywać, bo byłam idiotką i z pewnością palnę jakieś głupstwo.

W domu pan i władca zarabiał, więc musiałam go regularnie prosić o pieniądze. Nie na jakieś swoje widzi mi się czy przyjemności. Na dom – ubrania dla dzieci, jedzenie, zajęcia dodatkowe, hydraulika, gdy się zepsuła zmywarka. Za każdym razem wydzielał mi dokładnie tyle ile trzeba. Jak coś podrożało lub kosztowało więcej musiałam prosić po raz drugi. Wtedy słyszałam, że marnuję jego pieniądze, że jestem rozrzutną zdzirą i on musi na mnie łożyć. Że na pewno kupiłam sobie coś dla siebie i teraz go kłamię, że kosztuje więcej. Miałam dosyć żebrania o każdą złotówkę.

Przemoc fizyczna pojawiła się jakiś czas później. Pierwszy raz mnie uderzył, gdy Michaś (wtedy jeszcze mały) upuścił jego telefon i rozbił mu ekran. Sam dał mu go do zabawy… Usłyszałam, że to ja jestem winna, że dziecko źle wychowuję, że jest beznadziejne i będzie tak samo głupie jak ja. Popatrzyłam na niego z niedowierzaniem: no co ty, przecież to małe dziecko, on nic nie rozumie, nie wie, że zrobił źle… Zobaczyłam tylko zwężone z furii oczy, wściekłość na twarzy i poczułam pięść. Uderzył w brzuch, żeby nie było widać. Prawie zwymiotowałam, zrobiło mi się ciemno przed oczyma, zakręciło mi się w głowie. Zgięłam się w pół, zaczęłam łapać powietrze i kaszleć. Chyba bardziej niż ból zaskoczyło mnie samo uderzenie.

Potem takie sytuacje stały się codziennością. Szturchania, popychania, szarpanie za włosy… Niby gdzieś przypadkiem, niby niechcący, ale zawsze z tym mściwym uśmiechem na twarzy. Wiedz, kto tu rządzi. JA!

Powiedziałam o tym mamie i koleżance. Moja mama mi nie uwierzyła. Uważa go za wzór cnót i męża o jakim marzą wszystkie kobiety. Zasugerowała mi, że wszystko sobie wymyśliłam i że z byle czego robię aferę.

Koleżanka kazała mi zgłosić sprawę na policję zanim stanie się coś złego. Nie zrobiłam tego. Tam też nikt by mi nie uwierzył. Przy ludziach mój mąż zachowuje się inaczej.

Reportaż o Weronice Rosati mnie zmienił. Wiem, że muszę zawalczyć o swoje. Nie tyle dla siebie, dla dzieci. Żeby mogły się wychowywać w normalnych warunkach, bez strachu o to co się może stać, gdy tata wraca do domu. Wiem, że zapłacę za to ogromną cenę. Że będę wyśmiewana, pokazywana palcami, że ludzie będą sugerować, że to moja wina.

Weronika, ujawniając to co się działo u niej, dała mi siłę, żeby zawalczyć o siebie.

Trzymajcie proszę za mnie kciuki.

Wywiad z Weroniką Rosati dodał mi odwagi
4.3 (85%) 8 głosów

Udostępnij:

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.