Narodziny czy „wydobycie”? Spór na temat cesarki i porodu naturalnego – kto ma rację?

Większość z nas boi się porodu, zwłaszcza tego pierwszego. Nie wiemy co nas czeka, jak wygląda skurcz i czy to faktycznie tak bardzo boli? Wizualizujemy sobie poród, nastawiając się na różne wersje wydarzeń, ale zazwyczaj i tak jest inaczej niż to sobie wyobrażałyśmy. Jedne z nas od razu nastawiają się na poród naturalny, inne z różnych względów myślą o cesarce. Jedno jest pewne – dyskusja o porodach może doprowadzić do wojny między matkami. Ja jednak jestem odważna i postanowiłam włożyć kij w mrowisko, wypowiadając się na ten jakże drażliwy temat.

Dyskusja o porodach może być długa i burzliwa, tylko czy jest sens ją ciągnąć w nieskończoność? Ile mam, tyle argumentów. Każda z nas wie co przeżyła, jak bardzo ją bolało i jaka forma porodu jest dla niej odpowiednia. Nie ma sensu porównywać ze sobą cesarki i porodu naturalnego, poród porodowi nierówny. Ja sama będąc w ciąży usłyszałam tak wiele odmiennych zdań o porodach, że gdybym posłuchała rad wszystkich to jedyne co by mi zostało, to chyba całkowicie zrezygnować z rodzenia….

„Cesarka to pójście na łatwiznę!”

Z takim stwierdzeniem spotykam się bardzo często. Wiele mam (zwłaszcza tych, które rodziły naturalnie) uważa, że poród zakończony cesarskim cięciem nie ma nic wspólnego z prawdziwym bólem. Też tak myślisz? To posłuchaj poniższej historii:

„Kobieta dwa tygodnie po terminie. Poród wywoływany od 2 dni, najpierw cewnik foleya, potem kroplówka z oksycotyną. 18 godzin próby naturalnego porodu w ogromnych bólach, brak postępu porodu, rozwarcie na 3 cm, problemy z tętnem u dziecka. Decyzja o natychmiastowej cesarce z powodu zagrażającej zamartwicy. Dziecko na szczęście zdrowe, ale lekko niedotlenione, kilka godzin spędziło w inkubatorze. Mama dochodziła do siebie przez kolejne trzy tygodnie, nie tylko ze względu na pooperacyjny ból brzucha, ale także ze względu na przeżycia związane z nagłą cesarką”.

„Poród naturalny to ogromne wyzwanie i niesamowity ból!”

Porody naturalne zazwyczaj przedstawiane są w świetle kilkunastogodzinnych, bolesnych skurczy. Nie każdy poród jest jednak ogromną traumą. Na dowód posłuchajcie historii bliskiej mi osoby:

„Pierworódka, nastawiona na ogromne bóle przy porodzie. Trafia na oddział z 3 cm rozwarciem i lekkimi, prawie niewyczuwalnymi skurczami. Lekarz zaprasza ją na badanie USG, chce poznać ułożenie dziecka i inne parametry. Podczas badania pacjentce odchodzą wody płodowe. Pojawiają się dosłownie trzy na krzyż bolesne skurcze, trochę parcia i po 20 minutach na świecie pojawia się zdrowa dziewczynka. Mama po godzinie śmiga po szpitalnym korytarzu”.

Zachęca, prawda? Tak to można rodzić co roku. Ale każdy poród jest inny. Nie ma co straszyć, że będzie źle, nie ma też co się łudzić, że nie będzie boleć. Mam nadzieję, że historie przedstawione przeze mnie zobrazują Wam, że nie zawsze nasze utrwalane poglądy mają potwierdzenie w rzeczywistości. Nie bądźmy sędziami czyjegoś losu. Kobieta, która rodziła przez godzinę nie zrozumie tej, która rodziła ponad dobę. Najważniejsze to mieć prawo do decydowania o swoim ciele, bez obawy o krytykę za swój wybór. Chcesz mieć cesarkę za życzenie? A może wolisz rodzić naturalnie? Pamiętaj, to tylko Twoja decyzja. A i jeszcze jedno… Darujmy sobie określenia mówiące o tym, że „cesarka to nie poród a wydobycie”, bo wydobyć to można węgiel z kopalni, a nie dziecko.

Jestem ciekawa ile z Was rodziło naturalnie, a ile miało cesarkę. 

Narodziny czy „wydobycie”? Spór na temat cesarki i porodu naturalnego – kto ma rację?
5 (100%) 2 głosów

Udostępnij:

2 comments

  1. Kto nazwał cesarkę wydobycinami jest dla mnie tępakiem. A dzieci z cesarsk będą odchodzić wydobyciny nie urodziny. Boże widzisz i niegrzmisz.

  2. Coś wiem na temat braku postępu w porodzie. Przy pierwszym trwającym 8 h po podaniu znieczulenia córeczce zaczęło tętno spadać więc szybka decyzja o zrobieniu cesarki. Po niej byłam lekko oszołomiona i wiadomo obolała. Przy drugim porodzie byłam nastawiona na poród naturalny choć lekarze ze szpitala raczej woleliby zrobić mi cesarkę,. Uparłam się jednak i udało się. Łatwo nie było. Pierwsze skurcze dość łagodne od 12.00 (12.05). Ok. 20.00 już były silniejsze. 23:00 odejście wód płodowych. Tak ok. 00.00 już naprawdę były bardzo bardzo mocne. A przy tym rozwarcie na 5/ 6 jak było tak zostało i silne skurcze nie pomagały. Długo zastanawiałam się nad znieczuleniem ponieważ nie chciałam, żeby historia się powtórzyła. Jak już wybiła godzina 4:00 (13.05) to doszłam do wniosku, że przecież zbyt długi poród też może być niebezpieczny dla dziecka. Zdecydowałam się na znieczulenie. Stasia urodziłam siłami natury o 5.00. Szybko poszło 🙂 Po każdym porodzie byłam zmęczona i obolała. Dla mnie nie ma różnicy w tej kwestii. Inna sprawa, że po porodzie siłami natury dostałam od razu dziecko do karmienia, a przy cesarce musiałam leżeć ileś czasu na sali operacyjnej i mąż przez pierwsze godziny patrzył na córeczkę.

    Pozdrawiam !!!

Dodaj komentarz

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.