Jak walczyć o swoje prawa po urlopie macierzyńskim
Droga Pani Aniu,
Moja sytuacja przedstawia się następująco: w tym tygodniu 16 lutego kończy się mi roczny urlop rodzicielski. Jestem matką I kwartału. Początkowo planowałam wrócić do pracy we wrześniu, ale po zmianie prawa złożyłam wniosek o pełny roczny urlop. W ciąży przebywałam od trzeciego miesiąca na L4. Miałam na początku zagrożoną ciążę, a potem depresję ciążową połączoną z kiepskim samopoczuciem z powodu niedoczynności tarczycy. Moja długa nieobecność uprzedziła do mnie szefa. Spodziewając się, że może być on negatywnie do mnie nastawiony, a także nie chcąc zostawiać od razu maleństwa na 10 godzin (8 godzin pracy + 2h dojazd), postanowiłam, że wrócę na 3/4 etatu i skorzystam z ochrony przed zwolnieniem. Mam umowę na czas nieokreślony od lipca 2010 roku. 3 tygodnie temu przedstawiłam szefowi mój zamiar, a on wyśmiał mnie prosto w twarz. Powiedział, że nie ma czegoś takiego jak ochrona czy zredukowany etat i on uważa, ze najlepiej będzie dla mnie jak się rozstaniemy, bo mam małe dziecko i nie będę takim pracownikiem, jaki jest mu potrzebny, bo często będę się zwalniać, a on poza tym oczekuje, że jego pracownicy będą pracowali tyle ile trzeba – czytaj czasem nawet po 12 godzin oczywiście niepłatne nadgodziny. Oczywiście rozumie, że rodzina jest dla niego najważniejsza i dlatego nie zostawi mnie na lodzie. Podpiszemy umowę za porozumieniem stron a on mi wypłaci kasę za okres wypowiedzenia, czyli 3 miesiące oraz za zaległy urlop z 2012 i 2013 roku, czyli za 36 dni, plus doda jeszcze kilka dni za 2014 rok. Tak się składa, że zrobiłam rozeznanie, i wiedziałam, że za 2014 rok należy się mi pełny wymiar urlopu czyli 26 dni, oraz że mój okres wypowiedzenia będzie wynosił 3,5 miesiąca. Spotkaliśmy się jeszcze kilka razy, bo nie mogliśmy się dogadać. Usłyszałam między innymi coś takiego, że nie ma czegoś takiego jak 1,5 roczny urlop i że jeśli kogoś nie ma tyle w pracy to mu na tej pracy nie zależy. Zostałam porównana do koleżanki, która siedziała w pracy do ostatnich miesięcy ciąży, a potem wróciła po 5-ciu miesiacach (wtedy jeszcze nie było rocznego urlopu). Mój szef wymyślił teraz, że zlikwiduje stanowisko pracy. Ponieważ nie zostałam tam mile przyjęta, to postanowiłam, że nie będę na siłę zostawać. Całe te rozmowy kosztowały mnie wiele stresu i nerwów, a mój szef patrzył na mnie tylko z góry. Ostatecznie postanowiłam wybrać mój urlop wypoczynkowy w liczbie 62! dni, jak sobie wyliczyłam. Mój wniosek został najpierw nie przyjęty!!!! więc musiałam wysłać go pocztą. W rozmowie w 4 oczy zostałam wyśmiana i odprawiona z kwitkiem. Po rozmowie ze swoim prawnikiem szef w końcu udzielił mi urlopu wypoczynkowego, który będzie trwał do 18 maja. 19 maja wrócę do pracy i dostanę wypowiedzenie, jak to sobie zaplanował, z powodu likwidacji stanowiska pracy. Pogodziłam się już z tym, że nie będę mieć pracy w tej firmie i ze od nowa muszę budować swoje życie zawodowe, natomiast nie pogodziłam się z tym jak zostałam potraktowana, w jaki sposób ze mną rozmawiano i ile kosztowało mnie i jeszcze będzie kosztować nerwów. Moje pytanie jest takie, czy mam jakieś szanse w sądzie pracy i czy warto walczyć o odszkodowanie? Przywrócenia do pracy nie chcę, bo wiem jak ta praca będzie wyglądać – zero premii i specjalne zadania dla mnie, programy szpiegujące, ciągły monitoring itp. Wykończę się nerwowo a przyszłości i tak nie będę mieć. Jaki pozew mogę spisać? O nierówne traktowanie w pracy? O niezapewnienie mi miejsca po powrocie z urlopu macierzyńskiego? O podjęcie czynności przygotowawczych do zwolnienia mnie w trakcie trwania mojego urlopu macierzyńskiego (na moje miejsce został zatrudniony inny chłopak, nie jestem pewna, czy jest na takim stanowisku jak ja, bo ja byłam asystentem projektanta, a on może być projektantem, ale na pewno przejął moje obowiązki), o pozorność likwidacji miejsca pracy (ten termin nie za bardzo rozumiem, ale czytałam coś na ten temat, bo w tym przypadku likwidacja jest na pewno pozorna i jest przeprowadzana na potrzeby zaistniałej sytuacji, a nie na odwrót) i dlaczego to akurat ja zostałam zwolniona? I jeszcze jedno pytanie. Skoro jest likwidowane moje stanowisko pracy, to czy pracodawca w takim przypadku zwolni mnie z obowiązku pracy w okresie wypowiedzenia, czy też na te 3 miesiące to stanowisko odnowi/utworzy? Wolałabym uniknąć pracy w tej firmie na okresie wypowiedzenia, bo mogę się spodziewać wszystkiego, nawet dyscyplinarki, oraz po prostu chciałabym zając się szukaniem nowej pracy, co nie będzie takie proste, jeśli pracodawcy mają takie właśnie podejście do kobiet. Chcę walczyć o prawa swoje i o prawa dla mojej córki, która ma zaledwie roczek, ale nie chcę, żeby dotykały ją takie rzeczy. Dziękuję serdecznie i przepraszam za obszernego maila 🙂 Mariola